#ByeByeIBS – Historia Izy
Zapraszam do przeczytania kolejnej historii o tym, że IBS nie jest dane na zawsze :)
Mam na imię Iza. Dziś mam 25 lat. Z objawami IBS zmagałam się kilka lat. Zaczęło się z 5 lat temu, najprawdopodobniej od grypy żołądkowej oraz stresu związanego z maturą. Do tego niewątpliwie dołożyła się operacja usunięcia pęcherzyka żółciowego. Zgaga, częste uczucie pełności, wzdęcia, gazy, rozdrażnienie, depresja, objawy najbardziej męczące, czyli częste parcie na stolec, szczeliny odbytu itp. nie dawały mi żyć. Do tego wszystko nasilało się przed okresem. I tak prawie dzień w dzień… tysiące badań wskazały niewiele ponad nietolerancję czekolady, refluks żółciowy i podejrzenie zapalenia jelit. Było również podejrzenie SIBO, ale czy miałam na 100% niestety nie wiem, bo wynik nie był jednoznaczny. Byłam załamana.
Przełomem okazał się przeszczep flory jelitowej w związku z dysbiozą. Kilka wlewów, preparaty Ibesan i Debretin, do tego kwasy Omega 3. Bardzo pomogła też nalewka z propolisu raz dziennie – zero wzdęć czy gazów i problemów z brzuchem. Teraz, gdy czasem mam zgagę, stosuję ocet jabłkowy (nie chemię typu IPP bez recepty), nie jem też czekolady, bo jak się okazało, to ona powodowała u mnie szczeliny!
Niezmiernie ważne było dla mnie również zajmowanie myśli, np. pracą, oraz unikanie stresu, który zdecydowanie grał pierwsze skrzypce w rozwoju moich dolegliwości. Jestem wrażliwa z natury, na to nałożyły się problemy osobiste, ciągnące się od wielu lat. Tu pomocna okazała się hipnoza i psychoterapia oraz szczere rozmowy z osobami, które były w to „zamieszane”.
Czy się wyleczyłam? Na pewno nie do końca. Objawy czasem wracają, ale są mniej dokuczliwe, rzadsze i coraz więcej dni mija jednak bez jakichkolwiek problemów. Poza tym nie ma chyba takich ludzi, u których zawsze jest idealnie. Każdy z nas ma słaby punkt. Moim jest układ pokarmowy. Mam za sobą dwie poważne operacje brzuszne. Nigdy nie będzie tak, ze będę mogła przestać na siebie uważać w tym obszarze. Ale nauczyłam się cieszyć życiem. Nawet nie wiecie, jak duże znaczenie ma psychika!
Dlaczego to piszę? Bo wiele osób pyta mnie o przeszczep mikroflory – czy warto i jak się czuję. Teraz już wiecie :) A czy boję się nawrotu? Oczywiście. Ale nie skupiam się na tym, bo nie warto. Jest ok i oby tak zostało :) Powodzenia w walce!
Komentarz (Agata Dąbrowska):
Pacjenci z zespołem jelita drażliwego mają, jak to się ładnie mówi, alergię, na sformułowania typu „To przez stres”. I w sumie nic dziwnego, bo lekarze (zbyt) często zostawiają ich z taką diagnozą i skierowaniem do psychiatry, bez zajęcia się możliwymi przyczynami organicznymi. Ale to sformułowanie nie jest zupełnie pozbawione sensu. Po pierwsze – hormony stresu mają wpływ na cały organizm – na mikrobiom, właściwości bariery jelitowej, układ nerwowy, który odgrywa niezwykle istotną rolę w prawidłowej pracy przewodu pokarmowego… Po drugie – niektóre nasze przeżycia zostawiają trwały ślad w DNA, powodując określone reakcje fizjologiczne i potęgując objawy (więcej przeczytasz tu). Dlatego też poza upartym (w tym pozytywnym sensie) dążeniem do ogarnięcia kwestii organicznych, nie powinniśmy zamykać się na pracę ze stresem, a przede wszystkim nie powinniśmy dać się zwieść własnym przekonaniom w stylu: Ja się nie stresuję, stres nie ma na mnie wpływu, nic się w moim życiu nie dzieje takiego, żeby to on był powodem dolegliwości. Praca z przeżyciami i postawami życiowymi jest trudna. Automatycznie włącza się nam opór i jest to zupełnie naturalne, bo często są to sprawy na tyle bolesne, że nasza podświadomość woli nas ochronić przed konfrontacją z nimi. Ale bez głębokiej samoobserwacji i otwartości na zmianę oraz bez podjęcia konkretnych działań w tym obszarze, znacznie zmniejszamy swoje szanse na powodzenie terapii.