Ciało, umysł i emocje – trio, które rządzi Tobą i Twoim życiem :)

Tak jak pisałam już w innych tekstach – prawdziwą rewolucję w swoim zdrowiu, ale też w całym podejściu do życia, odczuwały osoby, które zdecydowały się spojrzeć na swoje dolegliwości z punktu widzenia jedności ciała, umysłu i psychiki.

Co to dokładnie znaczy? Przede wszystkim zrozumiały, że zdrowienie nie jest jednorazową czy nawet dwu-trzy razową akcją, która prowadzi do likwidacji objawów i powrotu do tego, co było przed chorobą. Zdrowienie wymaga zderzenia się z tym, co nas do tej choroby doprowadziło, na różnych poziomach i w różnych obszarach. Jesteśmy jednością i to jak myślimy ma wpływ na to, co czujemy, a co czujemy na to, jak funkcjonuje nasze ciało. To (nomen omen :)) Naczynia Połączone :)

Aby dobrze żyć, te trzy elementy, czyli właśnie ciało, umysł i psychika, muszą być w homeostazie. Jeśli nie są – nie ma możliwości, żebyśmy byli szczęśliwi. Jeśli coś się dzieje – dzieje się na wszystkich tych trzech poziomach. 

Jak? Na przykład – przeżywasz silną nieprzyjemną emocję. Targa tobą. Płaczesz, czujesz ból brzucha, krzyczysz. Niby emocja, niby uczucie, niby jakaś tam reakcja na coś czy kogoś, wydawałoby się, że z naszej głowy. Ale to wciąż reakcja fizjologiczna, w której przeżywaniu i wyrażaniu uczestniczy całe ciało. Całe ciało uczestniczy też w jej ukrywaniu i kumulowaniu, jeśli nie umiesz, nie chcesz lub boisz się ją przyjąć i wyrazić. Wtedy na przykład zmienia się postawa ciała. Pojawiają się napięcia, bóle, odrętwienia, co z kolei skutkuje zaburzeniami pracy organów. I na pierwszy rzut idą układ pokarmowy, układ hormonalny, tarczyca i obszary dna miednicy, szczególnie u kobiet. Tak powstaje choroba.

W takim stanie trudno jest się też zrelaksować. Nie tylko, że boli, nie tylko, że pojawia się samoczynny lęk (czemu to boli, jakie będą tego konsekwencje), to jeszcze spadają zdolności regeneracyjne organizmu.

Niemożność efektywnego odpoczynku powoduje zmiany hormonalne, stan zapalny i zmiany w pracy neuroprzekaźników. A neuroprzekaźniki wpływają na to, jak myślimy… czy mamy ochotę do życia, czy czujemy jego sens, czy mamy motywację, czy umiemy się cieszyć, śmiać, radować, czy w zamian przeżywamy lęki i tkwimy w trudnym do rozwiania obniżonym nastroju…

Chciałabym iść jeszcze dalej i dalej, bo te zależności są niewiarygodne! To, co przeżywamy i jak reagujemy na wydarzenia trudne, traumatyczne, przerażające – zapisywane jest przez nasz „gadzi mózg”, którego zadaniem jest utrzymać nas przy życiu w sensie czysto biologicznym.

A natura wbrew pozorom bywa nieskomplikowana i dosłowna. Jeśli ta sytuacja zagraża Twojemu życiu – to ja, Twój „gadzi mózg”, będę Cię strzegł przed tym, abyś już nigdy w tej sytuacji ponownie się nie znalazł/a. A że nie zagrażała realnie Twojemu życiu? No to sorry. Było nie produkować tylu neurohormonów, ja nie gadam z korą przedczołową (tą od myślenia ;)). Ja wiem lepiej i ja dostosuję Cię teraz do warunków, które Cię otaczają. Po to, żebyś przetrwał i przekazał geny dalej. Bo wiadomo – najpierw trzeba utrzymać gatunek przy życiu, nawet kosztem jednostki. A ta kora przedczołowa to jakaś taka nie najmądrzejsza w tym zakresie, trzeba mieć do niej ograniczone zaufanie. I trzymać kontrolę.

I tak oto, zupełnie poza naszą świadomością, mózg gadzi „programuje” nas tak, aby dostosować nasze funkcjonowanie do warunków, w których się znajdujemy. Przekazuje te impulsy to hipokampu, naszego rezerwuaru pamięci, i w rezultacie na poziomie emocjonalnym pamiętamy coś, czego zupełnie nie jesteśmy świadomi. A to determinuje pewne nasze zachowania, reakcje, a także stany i choroby. To taka „mała ewolucja” w ramach naszego życia. A my to potem przekazujemy dalej, naszemu potomstwu. Bo po pierwsze – no właśnie. Trzeba przeżyć.

Poza tym – gdy coś nam się przydarza – widzimy to przez pryzmat tego, jacy jesteśmy i jakie mamy doświadczenia, a za tym idzie nadbudowa kolejnych przekonań. I tak oto to, co nas spotkało zagnieżdża się wygodnie w naszej głowie w postaci interpretacji i przekonań, za którymi idą konkretne emocje. To wszystko także będzie generować zmiany w naszym ciele, również przy udziale automatów „gadziego mózgu”. 

Brzmi trochę przerażająco, ale jednocześnie niesie wielką nadzieję. Jeśli pójdziesz po nitce do kłębka – w końcu dotrzesz tam, gdzie to wszystko się wikła.

Ale konieczne są tu ogromne pokłady cierpliwości, otwartości i odwagi, aby zmierzyć się z tym, co może wydawać się czasem trudne, przerażające, a czasem tak banalne, że aż głupie ;) Moi podopieczni często szeroko otwierają oczy na oczywiste wykorzystanie symboliki kulturowej i języka w próbie interpretacji objawów :)

No bo często coś leży na wątrobie, ciężko to strawić, miewamy alergię na tego czy tamtego człowieka… albo na przykład nie możemy jakiejś sytuacji przełknąć… no i mózg słyszy – nie mogę tego przełknąć, nie chcę tego przełknąć. A. Ok. Pomóc nie przełykać – rozwalamy przełyk. Noszsz to tak bezdennie prosty ciąg myślowy, że aż chce się popukać w głowę.

Ale właśnie chodzi o to, żeby się nie popukać. Tylko za tym pójść. Chodzi o to, że to ma być pewien trop. Jeśli pojawia się taka interpretacja w Twojej głowie, to towarzyszy temu jakieś mocne przekonanie i towarzysząca mu emocja. A jeśli to mocna emocja – sprawdźmy, co się stanie, gdy jej dotkniemy. I, uwierzcie mi, DZIEJĄ SIĘ CUDA! Bo tak oto właśnie spotykają się ciało, umysł i emocje. Tak oto pojawia się ta nić, za którą możemy podążać w naszej drodze do zdrowia :) 

Zapraszam Was do tej podróży :) Warto sprawdzić, co się kryje za logiką biologii i naszego myślenia. Warto też potraktować ciało jako naszego sprzymierzeńca i mentora, który nigdy się nie myli :)

 

naczyniapolaczone@wp.pl

Warning: Attempt to read property "term_id" on bool in /home/platne/serwer134972/public_html/naczyniapolaczone.pl/wp-content/plugins/responsive-menu/v4.0.0/inc/classes/class-rmp-menu.php on line 440