[KSIĄŻKA] „Jelito drażliwe. Leczenie dietą”, Hanna Stolińska-Fiedorowicz
Niedawno w moje ręce trafiła kolejna książka dotycząca diety w zespole jelita drażliwego – „Jelito drażliwe. Leczenie dietą” Wydawnictwa Zwierciadło, autorstwa dietetyk klinicznej Hanny Stolińskiej-Fiedorowicz. Od razu na wstępie się zdradzę z opinią – jest to jedna z najciekawszych książek o ZJD na polskim rynku wydawniczym, którą miałam w ręku.
Staram się ponad wszelką miarę nie oceniać ludzi po aparycji, ale jednak książka musi zrobić na mnie wrażenie ;) Ale nie, że tych „brzydkich” nie czytam ;) Po prostu takie, które wrażenia nie robią, czekają na swoją kolej nieco dłużej. Ta książka musiała odczekać swoje tylko i wyłącznie ze względu na obowiązki, ale cały czas leżała na biurku i cieszyła mnie swoją urodą ;) Kolorystyka błyszczącej okładki absolutnie w moim guście ładnie zlewała się z moim kalendarzem, leżącym tuż obok. Na okładce zaś zachęcająco wyglądające awokado :)
Środek nie mniej „pyszny”. Od samego momentu odgięcia okładki zachęca zapachem (dobrze wiecie, że ja wącham książki jak opętana, przez chwilę miałam myśl, że ją… ugryzę ;)) Zapach OBŁĘDNY! W środku przyjemny w dotyku papier, wyszukane fotografie (bardzo w moim guście) oraz w pierwszej części wyłuszczenia, ramki i rysunki w jednym z moich ulubionych odcieni niebieskiego ;). Także krótko mówiąc – estetyką wydania idealnie trafia w mój gust.
A co jest w środku? Pierwszych niespełna 90 stron zajmuje teoria. Jest to napisane bardzo przystępnym językiem wprowadzenie do tematu zespołu jelita drażliwego (praca jelit, przyczyny choroby, diagnostyka i możliwości leczenia, informacje o podstawowych dietach stosowanych w zespole jelita drażliwego). Jednak szczególnie wyróżnia się wg mnie fragment zatytułowany „Ciesz się jedzeniem, zmień swoje nastawienie, czyli rola psychiki w leczeniu zespołu jelita nadwrażliwego”. Autorka opisuje w nim problemy społeczne i emocjonalne pacjentów zmagających się z zespołem jelita drażliwego oraz rolę psychiki w procesie chorobowym. Pod koniec tej części podaje też 10 ważnych wskazówek dietetycznych. Są one istotne w każdym sposobie odżywiania, aczkolwiek szczególnie ważne wydają się być dla osób stosujących diety eliminacyjne ze względu na ZJD, ponieważ jest im bardzo łatwo popaść w lęki związane z wyborem produktów.
Kolejne 150 stron książki to przepisy. Podzielone są na trzy części. Pierwsze dwie (przepisy dla postaci biegunkowej i zaparciowej) nie są oparte o dietę Low FODMAP. Część trzecia to przepisy przeznaczone dla stosujących dietę Low FODMAP. Całość wieńczy menu polecane przy zakażeniu Candidą. W przepisach i propozycji jadłospisu pojawiają się rozmaite produkty włącznie z glutenem i nabiałem. We wcześniejszych częściach jednak podane są ich zamienniki, tak więc nie jest trudne dopasowanie propozycji do swoich potrzeb. Dzięki temu przepisy nie zamykają się w obsesyjnych schematach diet „bez-bez-bez”.
Książki tej nie da się potraktować zatem jako gotowego programu działania wzorem amerykańskich poradników i według mnie jest to jej zaletą, zmusza bowiem pacjenta do refleksji nad swoim stanem zdrowia, przyczynami złego samopoczucia i możliwościami leczenia, a także choć nie wprost to jednak nie pozwala pominąć kroku, jakim jest samoobserwacja. Pozycja ta stanowi raczej inspirację, pewnego rodzaju bazę, którą pacjent otrzymuje jako stabilny punkt wyjścia. Warto również podkreślić, że są to przepisy dla osób z szeroko pojętym zespołem jelita drażliwego bez nacisku na SIBO.
Ogólnie książka przedstawia nieco inne podejście do diety niż to, które mnie wydaje się najskuteczniejsze, jednak tym samym wpasowuje się w nurt, którego jestem gorącą zwolenniczką – nie ma gotowej recepty na wszystko i dla każdego, a żadnej książki ani podejścia nie należy traktować jak Biblii. Tabele są tylko przewodnikami, na których możemy się oprzeć… aż wreszcie – nie ma „jedynie słusznej diety” ani „jedynie słusznego zestawu produktów” dla cierpiących na zespół jelita drażliwego.
Wady? Brakuje bibliografii, wymazałabym też kilka kwiatków w postaci np. margaryny na kanapkę (jedzcie masło!), ale w perspektywie całości to naprawdę nieistotne drobiazgi.
Podsumowując – z mojego punktu widzenia książka zdecydowanie warta sięgnięcia po nią. Zawiera naprawdę dużo sensownych informacji oraz pomysłów na potrawy, które można można potraktować kreatywnie. Szczególnie skorzystają pacjenci, którzy dążą do samoobserwacji w zamian za bezrefleksyjny program walki z ZJD.